niedziela, 9 października 2016

rozdział II

Rozdział II
najpa nie duża jak na tę okolicę była jednak wypchana klientami wszelakiej maści. Przy stołach siedziało około 17 przedstawicieli różnych ras. Mimo tłoku jaki panował znalazło się wolne miejsce dla nich. Gdy usiedli Edvin skinął na barmana i po chwili na ich stole pojawiły się miski z jakąś gęstą zupą. 
- Co to tym razem jest? - zapytała Luci przyglądając się badawczo brązowawej mazi w misce 
- Nigdy nie jadłaś gulaszu atriwiańskiego? - W jego głosie można było usłyszeć nutkę zdziwienia. Reporterka tylko pokręciła głową. - No cóż musisz się jeszcze wiele nauczyć widzę, Jedzenie wielu innych ras jest często o wiele bardziej smaczne od naszych lokalnych specjałów. To przez zupełnie inny i nieosiągalny bukiet smaków nie możliwych do odtworzenia za pomocą składników z Ziemi.- kontynuował wywód - Nie uwierzysz jakich cudów można dokonać przy odrobinie pomysłowości i odwagi by poeksperymentować ze smakami.
- No no nie sądziłam, że taki zatwardziały najemnik, legenda jak ty jest też znawcą kulinarnym. - skwitowała jego wypowiedz- Skąd u ciebie takie zamiłowanie jedzeniem jeśli mogę zapytać? 
- Widzisz to jest bardzo proste, Człowiek z natury szybko przywyka do monotonii, ona natomiast prowadzi do rutyny , a rutyna jest zgubna w mojej profesji. Widzisz staram się żyć tak żeby każdy dzień był inny. Zwłaszcza teraz kiedy przeszedłem na emeryturę - powiedział wykonując gest cudzysłowu w powietrzu - tylko w ten sposób jestem w stanie sobie to zapewnić. -Dziewczyna wybuchła śmiechem. 
-Dobra starczy tego bo nam jedzenie wystygnie - Z trudem uspokoiła się Luci. Kiedy zjedli Edvin zaczął opowiadać o swojej przeszłości

 ***

  Rok  2074  Orbita geostacjonarna Ezop IV
Stacja desantowa była ogromna potrafiła pomieścić cały trzydziestotysieczny korpus wojsk uderzeniowych. Nic tak nie cieszyło żołnierzy na powierzchni jak obecność tego giganta zapewniającego wsparcie ogniowe, zaopatrzenie i w razie potrzeby pomoc medyczną. Pluton w którego skład wchodził Edvin dodawał sobie odwagi w kantynie przed jutrzejszym wylotem za linie wroga. Odprawa miała mieć miejsce bezpośrednio przed desantem więc nikt nie wiedział w jakim terenie przyjdzie im działać. 
- Mówię wam wyślą nas w jakieś pierdolone góry gdzie się te pieprzone ufoki Okopały - Darł się starszy kapral Siwiec 
- A gówno prawda Siwiec! - Zakrzyknął Smith - Wezmą nas na linie jako wsparcie do przełamania albo zabezpieczenia desantu. Drugi i trzeci batalion piechoty też jutro ma lądowanie. A ktoś musi im wyrwę zrobić bo te cioty się zesrają jak pierwsze działa plot ich dosięgną.  - Sprzeczki przerwał komunikat radowy. 
- siódmy i ósmy  pluton brygady uderzeniowej ostrze ma stawić się do kwater po sprzęt. Kapral Edvin Schemrock ma stawić się na czternasty mostek oficerski. - Spojrzenia wszystkich utkwiły na Edvinie
- O kurwa!  Ed coś ty do jasnej cholery odwalił, że wzywają cię na mostek, a nas ślą na nocny desant? - zapytał plutonowy.
-Nie mam bladego pojęcia. - odparł wstając -  idę się przekonać lepiej żeby oficerowie na mnie czekali.
-Dobra panowie i nam też pora zerujemy kufle i migiem do kwatermistrza bo nogi z dupy nam powyrywa! - Zakomenderował najwyższy szarżą z zebranych. Czterdzieści kufli poszło momentalnie do góry, już po kilku sekundach były puste.
Na szczęście kantyna nie była daleko od mostka oficerskiego. Droga zajęła tylko 3 minuty. Na mostku czekali na niego dowódca plutonu porucznik Gregor Luter i Generał brygady ostrze Morgan Hawk. Edvin zasalutował im sprężyście meldując się.
- Spocznij. - Hawk zgasił meldunek nim dobiegł końca. - To ty jesteś tym asem ze szkoły wojskowej o wyniku końcowym 951 punktów przy normie 530? - zapytał mierząc go wzrokiem.
-Tak jest panie generale. - Odpowiedział książkowo . 
-Wzorowa  tresura widzę. mniejsza z tym.- zmienił temat. - Słuchaj sprawa jest poważna. Jutrzejszy desant jest zagrożony. dostaliśmy meldunek od wywiadu o nowej broni jaką dysponują Lukidowe. Nazywają ją artylerią siatkową. Polega to na tym że wystrzeliwują równocześnie z kilku baterii dział swego rodzaju pociski stratosferyczne. w powietrzu łącza się one w sieć tworzącą siatkę spalającą całą elektronikę we wszystkim co się  znajdzie w jej obrębie. - Edvin nie mógł uwierzyć w to co słyszy. ta broń mogła pokrzyżować całkowicie jakikolwiek desant. kapsuły desantowe po usmażeniu elektroniki sterującej silnikami hamującymi i manewrowymi nie były w stanie dostarczyć czegokolwiek na planetę bez zniszczenia. Na jego twarzy pojawiła się trwoga.
- Widzę po twarzy że zrozumiałeś. Więc wiesz jakie to jest groźne dla naszych planów. Słuchaj kapralu w twoich rękach jest powodzenia całej inwazji. Jeśli twoje wyniki są prawdziwe to tylko ty jesteś w stanie unieszkodliwić to gówno. Plan jest taki, Bierzesz sekcję i przenikasz do bazy artyleryjskiej. pluton ósmy robi wjazd od frontu,to tylko dywersja ty natomiast masz dostać się do reaktora i go unieszkodliwić. Kiedy to zrobisz padnie obrona plot, wchodzi pluton 7 z transportowców i czyszczą bazę. Jeżeli ci się uda to masz awans w kieszeni od razu na chorążego. W szczegóły wprowadzi cię twój porucznik. Powodzenia żołnierzu. - klepnął Edvina po ramieniu i wyszedł z pomieszczenia.   
- Podejdź no tu. wskazał stół na którym wyświetlał się hologram bazy i okolicznego terenu.  Lądujesz tu pięć kilometrów od bazy  w tej opuszczonej wiosce. - Wskazał grupkę zabudowań na mapie. 
- Przecież to jest strasznie blisko zobaczą ogon kapsuły wchodzącej w stratosferę. - Odparł jakby rozmawiał z kimś o równym stopniu. Gregor spojrzał na niego spode łba ale żadnego upomnienia nie było 
-Będziesz leciał w towarzystwie złomu z naszych orbitalnych śmieci. robiliśmy już takie zrzuty wiele razy teraz już ich nie sprawdzają. -  
- A skanery życia ? Na pewno sprawdzają każdy taki zrzut. - Dalej szukał niedociągnięć w planie.
- Jakbyś mi nie przerywał to bym wszystko wytłumaczył Kapralu, Generał powiedział o możliwej promocji i już się wywyższasz co? Nie zapominaj, że nawet po awansie to ja jestem wyższy stopniem, a więc morda w kubeł!- Nie wytrzymał Luter i wydarł się na podkomendnego. 
-Tak je... - Jego odpowiedz przerwał solidny sierpowy wymierzony przez porucznika. Siła ciosu była tak duża, że niczego niespodziewający się Ed poleciał na podłogę. 
-Już ? - Zapytał z uśmiechem porucznik patrząc na wstającego podkomendnego. Edvin tylko kiwną głową. 
- A więc tak, podamy tobie i twojej sekcji przed startem specjalny eksperymentalny środek, który spowolni wasze funkcje życiowe do tego stopnia, że nie będą one wykrywalne przez skanery. -Ta wiadomość zaniepokoiła kaprala. - Na miejscu możesz się spodziewać ostrego oporu. W skład obsługi placówki według naszych danych wchodzi lukidański pułk oraz najemnicy, kilka małych grup w sumie nie cała kompania nawet.  Jakieś pytania? - Zapytał porucznik.
- Nie, Panie poruczniku. - odpowiedział z największą dozą szacunku jaką mógł udawać do takiego śmiecia.  
- To świetnie, a zatem odmaszerować do swoich pobrać wyposażenie i stawić się za godzinę w hangarze trzecim. Wykonać! - Ed zasalutował i opuścił mostek pozostawiając dowódcę samego.

czwartek, 14 kwietnia 2016

Rozdział 1

Rozdział I

 - A więc chcesz usłyszeć wszystko od początku proszę bardzo. - Powiedział Edvin wypalając papierosa. – Wychowywałem się na kolonii ziemskiej w Mgławicy Morix 3 Można powiedzieć że wszystko zaczęło się od moich rodziców. Ojciec wysoko postawiony dyplomata, a matka , no właściwie macocha zadufana w sobie wielka pani. W skrócie mimo, że częściej ich przy mnie nie było i tak zawsze patrzyli mi na ręce. W końcu trzeba dbać by synalek polityka nie wywołał jakiegoś międzyplanetarnego skandalu. Gdy miałem 16 lat poznałem trzech fajnych kosmitów. Dwermina Miracka oraz Lemorską Parę bliźniąt Xina i Xiane, Bardzo dobrze się dogadywaliśmy, stworzyliśmy można że powiedzieć paczkę przyjaciół. Planowaliśmy ruszyć razem w kosmos, Ach dziecinne marzenia.
- Zakładam że twoi rodzicie nie byli zadowoleni z twoich przyjaciół. –Przerwała Luci.
- Zadowoleni, mało powiedziane, byli wściekli. Gdyby wiadomość o moich znajomych opuściła by kolonie to moja rodzina stała by się pośmiewiskiem dla wszystkich ludzi pomijając utratę posady dyplomaty i wszystkich przywilejów. Wysłali mnie do szkoły wojskowej. Pomijając próby wyprania mi mózgu antyalienową propagandą to całkiem miło wspominam ten okres. Nauczyłem się tam wielu przydatnych umiejętności. O jedzonko przyszło. - Najemnik zatarł dłonie i uśmiechnął się pod nosem.
- Proponuję zrobić małą przerwę.-Zaproponował
- Nie mam nic przeciwko, nawet trochę zgłodniałam. – Reporterka pochyliła się nad talerzem. Zapach potrawy był powalający wręcz nieziemski.
- Co to jest? - Zapytała
- Tutejszy specjał. Potrawka z kazuara z dodatkiem kilku przypraw z poza Ziemi. Jak raz jej spróbujesz ziemskie bankiety wydadzą się tobie mdłe i bez smaku. Konserwatywność naszego gatunku tylko nam szkodzi. Oto świetny tego przykład.
W czasie posiłku zeszli na tematy polityczne. Wreszcie Luci znalazła kogoś, kto też krytykował rząd. Po zjedzonym posiłku wrócili do historii Edvina.
- Po roku szkolenia stwierdziłem że zagram w ich grę. Przestałem się stawiać i udawałem że udało im się mnie złamać. Po tym etapie trzy lata dalszego szkolenia były nawet dobre. Miałem tak dobre wyniki, że nawet przydzielili mnie do korpusu ostrza.
- Specjalnych służb uderzeniowych działającą za linią wroga? Tego ostrza?- Luci była zaskoczona. Nie spodziewała się, że ktoś taki jak Edvin mógł być członkiem takiego ugrupowania.
- Tak tego ostrza a znasz jakieś inne? - W głosie najemnika dało się słyszeć nutę pogardy
- Dwa tygodnie po moim dołączeniu do jednostki wybuchł konflikt z Lukidami oczywiście to my go zaczęliśmy. Wysłano mnie wraz z odziałem na Ezop IV.
- Późno już, a ja mam jeszcze parę spraw do załatwienia . Skończmy na dzisiaj i spotkajmy się jutro. –Zaproponował Edvin.
- Chcesz chyba wyciągnąć ode mnie kolejny posiłek co ? – Odparła z przekąsem Luci. - Jeśli twoja historia dalej tak wygląda to jesteś tego warty.
- W każdym razie tu masz mój numer. -Podał jej kod do swojego holofona.- Widzimy się jutro tutaj o tej samej porze? – powiedział wstając od stołu.
- Może być tylko nie karz mi ciebie znowu szukać – uśmiechnęła się Luci.
Po opuszczenia knajpy Luci zadzwoniła od razu do Henrego.
- Miałeś racje. - Powiedziała cicho.
- Przepraszam co? Niedosłyszałem. – Henry najwyraźniej był wesoły
- Miałeś racje stary cepie. Szykuje się świetny materiał. Zresztą czekaj w biurze tam ci wszystko opowiem.
- Dobrze Luci. I następnym razem nie wątp wmoich informatorów dziecino .

***

- Eh gdzie on jest? - zastanawiała się Luci - Powinien już tu być godzinę temu.                            Wyjęła swój holofon i jeszcze raz spróbowała się  skontaktować z Edvinem. Kontakt znowu został odrzucony. Przyjrzała się dokładnie całej loży. Wyglądała niemal identycznie jak wczoraj. Jednak coś nie dawało reporterce spokoju. Coś się zmieniło, ale nie mogła dojść do tego co to było. Przeleciała pomieszczenie wzrokiem po raz 6 i w końcu znalazła. Na ścianie przy której zeszłego wieczoru siedział najemnik była błękitna plamka wielkości ziarenka ryżu. Luci podeszła i dotknęła plamy. To było coś w rodzaju jakiejś mazi a może farby.                                                               - Bingo -Na twarzy luci pojawił się uśmiech. - Każdy reporter musi być przygotowany na wszystko. - Sięgnęła do swojej torby i wyjęła skaner cząsteczkowy. -Zaraz sprawdzimy co to takiego. - Przyłożyła próbkę pod skaner i nie mogła uwierzyć w to co widzi. - Lapis z domieszką luminolu, a więc tak zostawił mi wiadomość i to dobrze ukrytą. Zaraz przekonamy się co takiego ma mi do przekazania. - Wyjęła kamero-drona, ustawiła mu opcje filtru na ultrafiolet  i skierowała go na ścianę. To co zauważyła rozsierdziło ją.  
       "Jeśli to czytasz brawo. Musiałem się przekonać czy jesteś warta mojego czasu.Numer, który ci podałem wczoraj wpisany do nawigacji od tyłu zaprowadzi cię do mnie. Ps. czekam tylko dwie godziny    Ed"
- Mogłam się spodziewać czegoś takiego po żywej legendzie - pomyślała. - zobaczmy dokąd doprowadzą nas te współrzędne. Dolny rynek, uliczny bar u Ksenokida. Świetnie nie ma mowy bym zdążyła tam w godzinę pieszo.  - Spakowała swoje rzeczy i wybiegła z knajpy. rozejrzała się dookoła . Jej uwagę przykuł ścigacz pulsacyjny. Podeszła do niego i dokładnie go obejrzała. - Kurwa! zabezpieczenia genetyczne. - Wyjęła holofon podłączyła go do portu ścigacza i wybrała numer Henrego.                                                                                                                                                                      - Tak dziecino? -Odebrał niemal natychmiast.
  - Musisz mi pomóc ominąć blokadę genetyczną w ścigaczu
  - Jak zwykle tylko Henry pomóż, a jakbyś tak chociaż raz zadzwoniła i zaprosiła na kawę lub chociażby zapytała jak leci i czy może ja nie potrzebuję pomocy. O zwykłym proszę nawet już nie wspomnę.
- Daj spokój, nie mam teraz na to czasu.   -Jak zwykle ty nigdy nie masz czasu - Odparł z przekąsem. 
 - Henry! 
 - No już, już. - W tym momencie ścigacz się uruchomił.
 - Jesteś kochany Henry. -powiedziała odłączając holofon.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. 
Rozłączyła się i ruszyła najszybciej jak tylko mogła. Na szczęście była na poziomie zero Gdzie władze się nie zapuszczały. Gdyby ją teraz złapano to by był jej koniec. Trafiła by do obozów pracy za Kradzież i łamanie przepisów ruchu, o zamknięciu Meganew's lepiej nie wspominać. Dotarła na miejsce z dziesięciominutowym zapasem. Zaparkowała ścigacz koło baru. Edvin opuścił bar i ruszył w stronę Luci
 - No, no nie doceniłem cię. Jak się prowadziło mój ścigacz? - Zapytał.
 -Twój? - Nie wierzyła w to co słyszy.
 - No tak, przecież zostawiłem wiadomość o nim na drugiej ścianie a chip z kodem genetycznym przymocowałem pod stołem. Czyżbyś nie sprawdziła wszystkich ścian? - Spojrzał na nią ostro.  
  - Nie, ale sobie poradziłam i to jest chyba najważniejsze. - odparła nie tracąc rezonu. 
-Tu masz rację. Zaskoczyłaś mnie pozytywnie radząc sobie z ścigaczem, ale też negatywnie przegapiając moją wiadomość. Nie wiem co o tym myśleć. - powiedział z niespotykaną szczerością w głosie. - W każdym razie zdałaś mój test. Choć coś zjemy i opowiem ci o mojej pierwszej misji. Ja tym razem stawiam. - Poklepał ją przyjacielsko po plecach i ruszyli do knajpy.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Prolog

Ziemia rok 2132                                                                                             Megamiasto Londyn                                                                      
Poziom 0 sektor gamma


Poziom 0 najgorsze miejsce w megamiastach. Jeśli w dzisiejszych czasach można powiedzieć o jakimś skrawku na ziemi, że jest to 3 świat to poziom 0 właśnie na to zasługuje. Siedziba biedy , gangów, i podłych knajp. Chcesz kupić nielegalny towar a może szukasz taniej spluwy do wynajęcia. Jeśli tak jesteś w właściwym miejscu. Tymi podłymi  ulicami szła pewna kobieca postać. Niby nic w tym dziwnego ale już na pierwszy rzut oka było widać że nie jest z tond. Jej ubiór świadczył, że pochodzi z wyższych sfer. Markowe ubrania z najdroższych salonów mody megamiasta . Zmierzała w kierunku baru Kabura i rozmawiała przez holofon.   
- Henry jesteś pewien że to tutaj? Dlaczego taki sławny najemnik wylądował w tak podłej knajpie ? –zapytała swojego rozmówcę. 
- Luci, Luci czy moi informatorzy kiedykolwiek cię zawiedli ?
- Nie, masz rację, ale to ja tu narażam własną dupę a ty siedzisz sobie wygodnie w biurze.
- Spokojnie, dasz sobie radę już wiele razy byłaś w o wiele gorszych miejscach. Jestem pewny że ten artykuł przysporzy nam wielu czytelników.– odparł Henry .
- dobra Henry wchodzę do baru. Odezwę się jak będę już cokolwiek wiedziała.
- powodzenia Luci.
         Knajpa nie prezentowała się zbyt okazale. Zwykła buda z wielkim świecącym się jak psu jajca hologramem. Przy drzwiach widniał napis

„ Turlianom wstęp wzbroniony ”

         Poprawiła jeszcze tylko kaburę z pałką szokową   i wkroczyła do środka. Wnętrze było jeszcze bardziej odrażające niż zewnątrz. Wszędzie walały się śmieci. W powietrzu unosił się zapach wymiocin i taniej gorzały. Większość klientów stanowili ludzie aczkolwiek nie zaprało kilku obcych z różnych ras. Kiedy Luci przekroczyła próg  rozmowy ucichły, a oczy wszystkich powędrowały na nią. Była tu jedyną kobietą nie licząc kelnerki. Po chwili wszystko wróciło do normy. Podeszłą do baru.
- Czego taka paniusia jak ty szuka w takim miejscu jak to ? – zapytał gruby barman z cyber protezą lewej ręki.
- Szukam pewne człowieka. Były najemnik niejaki Edvin , słyszałam. że jest tu stałym bywalcem,  – odpowiedziała najpewniej jak tylko potrafiła.
-ludzie przychodzą i odchodzą. – wyciągnął rękę nad ladą – ale może jednak dam radę sobie coś przypomnieć. – Włożyła mu w dłoń  1 srebrny kredyt – Chyba tak bardzo ci na tym nie zależy co ? – dołożyła jeszcze 4. –Ach tak już pamiętam. Ten którego szukasz, wyszedł przed chwilą .Mieszka na zachodnim bulwarze jak się pospieszysz może go jeszcze dogonisz  – Luci obróciła się na pięcie i ruszyła do wyjścia
 - Powodzenia z tym starym dupkiem. – zaśmiał się barman.
Kiedy tyko skręciła w najbliższą uliczkę na drodze stanęli jej 3 Xenormian. Byli od niej wyższsi o dobry metr. ich blada skóra i muskularna budowa oraz cztery ręce budziły szacunek i lęk.
- Idziesz z nami kobieto. – Wysyczał jeden z nich łapiąc ją za ramię. Uścisk był tak mocny, że mimo szarpania z całych sił nie potrafiła się z niego wyrwać.  – Patrzcie, suka walczy. Zobaczymy jak będzie się miotać jak zaczniemy się z nią zabawiać. – odpowiedział mu rechot towarzyszy.
- Puszczaj bo inaczej ! – krzyknęła najgłośniej jak potrafiła
- Bo inaczej co ? – Zaśmiał się Xenomian.
Luci drugą ręką wyciągnęła pałkę szokową i przytknęła ją napastnikowi . Agresor odskoczył jakby rażony gromem przewrócił się na plecy i podrygiwał w spazmach. Z nad jego głowy unosił się dym pachnący spalenizną .
- Zed! –Krzyknął jeden z dwójki pozostałych kosmitów padając przy pobratymcu. Dziewczyna stała jak zamurowana. Była w szoku jak pałka zadziałała na obcego. 
- Ja ci zaraz pokażę suko ! – Odezwał się drugi, wyciągając pistolet soniczny.  Wycelował w kobietę –jakieś ostatnie słowa ?
- Odłóż lepiej tą zabawkę pokrako a może pozwolę ci żyć.  – Zza pleców Luci wyłonił się mężczyzna sądząc po ochrypniętym basowym głosie. Stał jakby nigdy nic. Całą jego postać osłaniał jasnobrązowy płaszcz. Jego twarz rozpływała się  w cieniu kaptura. Na te słowa drugi Xenomian wstał i też wyciągnął swoją broń.
- Kim ty niby jesteś szmaciarzu żeby mi grozić ? – burknął z wyraźnym gniewem w głosie.
- dałem wam szansę ale nie pozostawiacie mi wyboru. – To co się działo po tych słowach było szybki niczym światło. W mgnieniu oka Nieznajomy dobył pistolet. I strzelił do dwójki napastników. Obu trafił między oczy. Kosmici padli bezładnie. 
- No i po sprawie. Na przyszłość nie wałęsaj się sama po poziomie 0, a i wisisz mi  kolację.- zdjął kaptur okazując  swoją twarz. Siwe włosy krótko obstrzyżone na styl wojskowy, jego zimne spojrzenie błękitnych oczu sprawiało że Luci przeszyły ciarki. Zadziorności jego twarzy dodawała jeszcze blizna na prawym policzku. – Reporterka dopiero po chwili odzyskała panowanie nad sobą.
- Kim jesteś? – wyksztusiła
- Mów mi Ed. A teraz choć za mną. Jesteś w końcu coś mi winna.
- Czekaj! Ta szybkość, siwe włosy, bezlitosne spojrzenie. Jesteś Edvinem egzekutorem założycielem Czarnych żmij! Jestem Luci Erin Reporterka serwisu Meganew’s. Chcę z tobą przeprowadzić wywiad.  – Zakrzyknęła pełna entuzjazmu
 -Ciszej do cholery. Tak to ja, słyszałem, że mnie szukałaś. Zejdźmy lepiej z ulicy pogadamy w knajpie, a teraz morda w kubeł.
 Ruszyli z powrotem w stronę baru. Weszli od zaplecza i od razu udali się do najciemniejszej wnęki. Od razu  podeszła do nich kelnerka
- Co podać  Ed? – Zapytała taksując towarzyszkę najemnika.
 -Dzisiaj szalejemy dawaj najdroższe danie jakie tu macie i flaszkę gorzały.- Odparł rozsiadając się na ławie.
- Widzę że dzisiaj balujesz, ale wiesz że muszę pobrać zapłatę na zaś. To będzie 30 srebrnych kredytów – Edvin skinął na Luci.
- Co! Toż to rozbój w biały dzień! - oburzyła się reporterka
- Płać nie gadaj albo spadaj stąd w podskokach i zapomnij o wywiadzie.  – postawił twardo mężczyzna. Luci niechętnie ale sięgnęła po pieniądze i zapłaciła
- Obyś był tego wart. - odburknęła
- To o czym chcesz pogadać - Na  te słowa w kobietę wstąpił jakby nowy duch. Wyjęła z kieszeni transkryptor i położyła go na stole.
-Chcę usłyszeć twoją historię. Od samego początku, jak stałaś się najemnikiem przez uformowania twojej kompani, a kończąc na przejściu w stan spoczynku. 
- Wiesz że to się nie skończy na jednej kolacji? Jeśli chcesz usłyszeć mój życiorys będzie cię to dużo kosztować  - Uśmiechnął się zawadiacko.
- Jestem na to przygotowana. Na razie dam ci 8 srebrnych i chcę u usłyszeć o twoich początkach.- położyła wymienioną kwotę na stół . Ed zgarnął kredyty i wyciągnął papierosy.
- Chcesz jednego? – Zapytał wysuwając paczkę w stronę Luci.
-Nie palę.
-Jak tam chcesz - skinął ramionami - Czeka nas długi wieczór.